-Camila! -krzyknął przez łzy. Najpierw łzy smutku i rozpaczy, teraz szczęścia.
Otworzyła oczy, swoje piękne, błyszczące czekoladowe oczy. Kochał na nie patrzeć, kochał się w nich zatracać.
A gdy usłyszał,że już nigdy może ich już nie zobaczyć..
I to przez niego, to on spowodował ten cholerny wypadek! Rozproszył się, rudowłosa zwracała na siebie jego całą uwagę.
Nieumyślnie.
Przy niej nie mógł się na niczym innym skupić.
Na przykład na prowadzeniu samochodu.
Wytarł łzy i ponownie na nią spojrzał. Jej wzrok był rozbiegany, a ruchy niepewne.
Złapał jej dłoń, przez jej ciało przeszedł dreszcz. Lekko się wahała, ale wyrwała z jego uścisku dłoń.
Nie wiedział co się dzieje.
-Gdzie ja jestem?- wyjąkała. Widział wymalowany strach na jej twarzy. Była blada, bardzo. Jej zazwyczaj soczyście różowe usta były teraz sinoblade.
-W szpitalu, miałaś... mieliśmy wypadek.- jej piękne ciało przykrywały liczne bandaże i plastry przesiąknięte krwią. Najgorszy widok w jego życiu.
Bo przecież nikt nie chciałby widzieć ukochanej osoby w takim stanie.
-My? - odsunęła się od niego. Była wyraźnie zdezorientowana.
On jeszcze nie wiedział co się dzieje.
On jeszcze nie wiedział co się dzieje w jej głowie.
Nie wiedział jaki dramat kryje się za tym wypadkiem.
-Cami?- odparł przestraszony.W głowie chodziła mu pewna myśl, ale nie chciał tego do siebie przyjmować. Bo to niemożliwe, nie.. - Wiesz kim jestem, prawda?- odparł dramatycznie, po jego twarzy znów spłynęły łzy rozpaczy.
-Nie.- powiedziała i delikatnie poruszyła głową. Jej wzrok się uspokoił, wkońcu na niego popatrzyła.-Nie płacz.
Nie odpowiedział, zakrył usta dłonią i wyszedł z jej sali.
To nie może być prawda.
Ona nie mogła stracić pamięci, nie mogła.. Nie!
To przez niego.. To wszystko przez niego!
Gdyby przestał na nią patrzeć i chociaż raz skupić się na czymś innym niż ona.. Nie doszłoby do tego. Siedzieliby teraz razem w domu i cieszyliby się sobą.
Byliby po prostu szczęśliwi.
-Maximilian Ponte? - zwróciła się do niego lekarka Camili.
-Tak.- odpowiedział. Spróbował opanować łzy i zachować powagę, bo wiedział,że za chwilę dowie się czegoś ważnego.
-Panna Torres z powodu wstrząsu mózgu straciła pamięć. Z badań wynika,że podstawowe dane o sobie pamięta, wie kim jest, pamięta członków rodziny.
Przeanilizował te słowa.
-Nie pamięta przyjaciół? Chłopaka?... - lekarka kiwnęła w odpowiedzi głową.
-Bardzo mi przykro.-powiedziała i odeszła.
Stracil równowagę, w ostatnim momencie złapał się krzesła , na którym usiadł.
Jego Camila nie pamięta tego co pomiędzy nimi jest.
Jego Camila nię pamięta tych relacji.
Jego Camila nie wiem kim on jest.
On już tęsknił za smakiem jej delikatnych, słodkich ust. Za jej dotykiem, za jej ciałem przytulonym do jego.
Był zrozpaczony, to uczucie jest okropne. Ma ją niby tak blisko, a jednocześnie tak bardzo daleko.
Chciał wejść do jej sali złapać ją za ręke i wyszeptać do ucha jak bardzo ją kocha.
Nie może.
Nie potrafił w tej chwili racjonalnie myśleć. Nie miał pojęcia co ma zrobić. Ale musiał się wziąć w garść i walczyć, bo jest o co.
***
Wszedł bez słowa do jej sali, na krześle obok jej łóżka siedziała lekarka i coś jej tłumaczyła. Odchrząknął, kobieta odwróciła się i wstała. Podeszła do niego, złapała go za ramię i się uśmiechnęła. Nie miał pojęcia co może znaczyć ten gest, jednak nie dane było mu spytać, gdyż kobiety już nie było w sali.
Jego wzrok skupił się na Camili, była już mniej blada, jednak nadal zdezorientowana. Ręce schowała pod kołdre, jasne, nie chciała,żeby ją dotknął. Poczuł delikatne ukłucie w sercu. Wiedział,że musi się przygotować na to,że teraz jego życie będzie opierało się na cierpieniu.
Ale musi to zrobić. Dla niej.
Podszedł bliżej, zachował jednak bezpieczną odległość. Musi być ostrożny.
- Wiem,że jesteś zdezorientowana, nie wiesz co się dzieje, ale chcę, ,żebyś mi zaufała..- dobrze wiedział,że wychodzi teraz na idiotę. Ona nie wie kim on jest, a on ja prosi o zaufanie.-Wiedz,że ja zawsze ci pomogę.-zakończył, podając rudowłosej karteczke z jego numer. Poszedł w stronę wyjścia.
-Czekaj.- usłyszał jej delikatny, teraz lekko drżący głos. Odwrócił głowę.- Jak masz na imię? - zabolało, ten etap przerabiali już pare lat temu. No cóż, znali się prawie od zawsze.
-Maximilian, ale mów mi Maxi.- zmusił się do uśmiechu.
-Camila.
Przecież wiem.
Witajcie Kochani :)
Przybywam do was z pierwszą częścią pierwszego One shota.
Jak już pewnie wiecie, jest o mojej ulubionej parze, Caxi.
Tak wiem,że temat utraty pamięci jest przereklamowany, ale nabrałam tak wielkiej chęci na napisanie czegoś tego typu,że nie przemyślałam tego wyboru dwa razy.
Ale i tak mam nadzieję,że wam się podoba.
Postaram się jak najszybciej wstawić kolejną część.
Do następnego :*